niedziela, 23 lutego 2014

Trochę o fotografii dziecięcej

Dzisiaj wpis o tym jak fotografowanie dzieci wygląda od " kuchni " oraz o dalszych losach powstałych podczas sesji zdjęć. Od początku wobec tego: Wielu uważa, że fotografowanie dzieci, niemowląt i noworodków to pestka, a za pomocą dobrego sprzętu to już całkiem małe piwko. Otóż pragnę od razu wspomnieć, że to nic bardziej mylnego. Posiadając wysokiej klasy sprzęt fotograficzny z całą pewnością mamy ułatwioną drogę, choćby z powodu jakości, którą dzięki niemu możemy zachować, pod warunkiem oczywiście, że umiemy się tym sprzętem posługiwać. Istotną rzeczą jest również panowanie nad światłem, zarówno zastanym jak i studyjnym. Ale nie o tym chcę dzisiaj rozprawiać. Wracam zatem do samych sesji zdjęciowych z dziećmi. Trzeba mieć naprawdę masę miłości do maluszków i z uwielbieniem je uwieczniać, prócz tego cierpliwość, oraz doświadczenie. Każda z tych wymienionych cech jest absolutnie niezbędna. Dzieci nie są nieruchomym przedmiotem, które stawiamy i fotografujemy. To żywe sreberka, czasem płaczą, złoszczą się, lub kompletnie nie chcą współpracować i wtedy trzeba próbować do nich dotrzeć. Ja zanim rozpocznę zdjęcia staram się najpierw z dzieciaczkami zapoznać, muszą się mi poprzyglądać, ponieważ przez najbliższe chwile będę je zabawiać, układać, stroić i uwieczniać. Wszystko to oczywiście z pomocą rodziców dzieci. No właśnie- ich pomoc jest nieoceniona, rodzice zawsze aktywnie uczestniczą w sesji. Główną bardzo ważną sprawą jest dla mnie bezpieczeństwo maluszków podczas naszej zabawy. Wiele z nich jeszcze nie siedzi, a jeśli leżą na małych łóżeczkach, bądź na pufie niezbędna jest asekuracja. Widać to na poniższej fotografii - ręce mamy dziewczynki znajdują się w bardzo bliskiej odległości po to by móc natychmiast przytrzymać maleństwo jeśli te nagle zrobi nieprzewidziany ruch. No właśnie ... te ręce ... wielokrotnie znajdują się na zdjęciach w których uczestniczą najmłodsi, ale oczywiście ich nie chcemy w efekcie końcowym. Moja praca prócz wykonania zdjęć polega również na dopieszczeniu ich, czyli obróbce. Poniżej widać, że sprytnie pozbyłam się rączek mamy, ponadto poprawiłam kolorystykę i wszelkie inne detale, po to aby klienci otrzymali wysokiej klasy produkt - swoje fotografie, które będą dla nich pamiątką na całe życie. Aby wykonać pżądane ujęcie w fotografii pozowanej czasem potrzeba kilku dłuższych chwil i kilkunastu naciśnięć spustu migawki, bo przecież te małe szkraby są bardzo ruchliwe i ciekwskie :) I niesamowicie kochane. Zdradzę, że często kiedy przyjeżdżają na sesje witam je ze łzami w oczach - ja po prostu kocham dzieci. Bardzo ... Tyle w największym skrócie. Następnym razem opowiem o fotografii dzieci w plenerze, bardziej spontanicznej. Poniżej przedstawiam jedno ze zdjęć w wersji przed i po.

1 komentarz: